niedziela, 3 marca 2013

Wyspa Tokio- Natsuo Kirino



Z okazji tego, że niedawno zakupiłam kolejną książkę tej autorki, pragnę was zapoznać z powieścią, dzięki której Pani Kirino zyskała moją sympatię i zainteresowanie :). Historia przedstawiona w Wyspie Tokio była tak nieprawdopodobna i dziwna, że aż mi cycki z wrażenia opadły, ale o tym za chwilę...:). No dobrze. Skoro już was uraczyłam tym króciutkim wstępem, to w takim razie nie pozostaje mi nic innego niż płynne przejście do właściwego tematu jakim jest recenzja tego tytułu.

                                         Samotna wyspa na środku oceanu.
                                Trzydziestu jeden młodych mężczyzn i jedna kobieta.
                                         Oto targany namiętnościami świat,
                                                którym rządzi pragnienie władzy.

Riku postanawia zabrać swą żonę Kiyoko w romantyczną podróż jachtem dookoła świata. Niestety wyprawę przerywa tajfun. Zmuszeni ewakuować się, małżonkowie docierają jako rozbitkowie na nieznaną bezludną tropikalną wyspę. Trzy miesiące później dociera tam grupa dwudziestu trzech młodych Japończyków, którzy uciekli z wysepki w okolicy Okinawy, gdzie harowali jako robotnicy sezonowi. Potem pojawia się grupa Chińczyków, których nielegalnie przewożono z Chin do Japonii. Wkrótce też w tajemniczych okolicznościach umiera Riku. Zmuszona żyć wśród trzydziestu jeden mężczyzn, Kiyoko zdana jest tylko na siebie. Kiedy jej frustracja sięga zenitu, młoda kobieta postanawia uciec z wyspy...

No cóż...Opis z okładki mnie trochę zmylił. Przez chwilę myślałam, że oto trzymam w mej dłoni książkę....erotyczną, w której jedna kobieta będzie spełniała "zachcianki" tych wszystkich ogierów. Momentalnie (mając słynne kurwiki w oczach), pobiegłam do kasy, szczerząc się przy tym jak jakiś oszołom i dokonałam zakupu tego dzieła :D Nie jestem niewyżyta, żeby nie było :P. Czy faktycznie ta powieść była tym, za co ją na początku wzięłam? Nie, moi mili, nie była...i bardzo się z tego faktu cieszę.

Zamiast uzupełniać opis fabuły, który jest wyżej, przejdę od razu do momentu śmierci w którym Riku (Takashi) dokonał swego żywota. Po tej tragedii Kiyoko zostaje sama, bez męża, bez wsparcia i bez nadzieji na uwolnienie się z tego egzotycznego więzienia. Ale czy oby na pewno jest z tego powodu załamana? Muszę wspomnieć, że ta kobieta już wcześniej nie była wzorem cnót i jeszcze za życia swojego małżonka chętnie przebywała w gronie innych mężczyzn. Po śmiertelnym wypadku Takashi'ego, na wyspie odbywa się szybkie losowanie, które ma wyłonić kandydata na kolejnego kochanka i partnera Japonki. To jednak nie przynosi oczekiwanych rezultatów, bo...każdy jej następny amant ginie w ten sam sposób co poprzedni. (niebezpieczne są te klify ;)). Czy to sprawa żądnych zemsty duchów? Czy rozbitkom uda się powrócić do swych domów? I do czego jest zdolny człowiek, który znalazł się w sytuacji bez wyjścia? Tego, być może, dowiecie się sami.

Wyspa Tokio jest lekturą niepokojacą i specyficzną. Nie wiem, czy autorka miała zamiar ukazać swych rodaków w jak najgorszym świetle, ale ja właśnie tak to odebrałam. Azjaci w wydaniu Natsuo Kirino są bandą niesympatycznych, brutalnych i skrajnie aspołecznych ludzi. Ciężko mi było zaakceptować większość zachowań bohaterów tej powieści. Nie polubiłam żadnej z postaci, z nikim się nie mogłam utożsamić i wszyscy w równym stopniu działali mi na nerwy :) To dobrze świadczy o pisarce, bo nie jest łatwo stworzyć odpychających, niemoralnych i szalonych antybohaterów w sposób na tyle ciekawy, żeby czytelnik miał ochotę śledzić ich historie do samego końca. Za to należy się duży plus. Emocje, które mną targały podczas czytania były zazwyczaj negatywne. Czułam złość, obrzydzenie i narastającą irytację, a jednak wytrwałam do finału :) Ba! Jeszcze nie raz powrócę do tej książki. Tempo akcji nie było zbyt zawrotne, ale to nie o to chodziło...najważniejszym elementem na którym autorka się skupiła, były relacje międzyludzkie. Nie te miłe, słodkie i przyjacielskie, tylko drapieżne, chore i odrażające.
Styl pisarki Pani Kirino określiłabym jako "surowy". Bez upiększeń i kwiecistych opisów fauny i flory :). Wyspa Tokio nie jest lekturą dla każdego, ze względu na trudność w jej odbiorze i przygnębiajacą fabułę...dlatego nie będę jej polecać. Wybór należy do was.

Moja ocena: 7/10

Czytaliście już książki tej autorki?
Ale się głodna zrobiłam!! Idę coś wszamać :D
Pozdrawiam :)




18 komentarzy:

  1. Smacznego :)

    Jak pisałam w poprzednim Twoim poście, czytałam "Ostateczne wyjście" i bardzo mi się podobało. "Kurwiki" w oczach i mnie się pojawiły, podczas czytania recenzji - jedna baba, 31 chłopa? To się musi źle skończyć... Ale ufff! Bierze po jednym, nieźle :) Szkoda, że każdy z nich ginie. Ale to mnie zaczęło bardzo ciekawić :) Wezmę się za tę książkę przy najbliższej okazji :) Jak zdobędę w bibliotece, rzecz jasna.
    Zgadzam się, styl Kirino jest "surowy", dobrze to określiłaś. Choć ciężko to określić po jednej przeczytanej ksiażce, to skoro i tą tak określasz, to podejrzewam, że mamy rację :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Właśnie zaczęłam czytać "Ostateczne wyjście" i jestem w szoku :D Babeczki są do wszystkiego zdolne :D To już druga książka tej autorki za jaką się wzięłam i podtrzymuję zdanie co do jej stylu, więc mamy rację :D. Mam na oku jeszcze dwie powieści Kirino, ale nigdzie nie można dostać "Groteski" :(
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Właśnie sprawdziłam :) jest jeden egzemplarz! Teraz muszę zapytać mój portfel o zgodę :D

      Usuń
  2. Recenzja ciekawa, jednak to nie moje klimaty. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam książek tej autorki, ale o prezentowanej przez Ciebie książce dużo słyszałam i czytałam, dlatego koniecznie będę musiała ją zdobyć, bo uwielbiam niepokojące treści, które robią mi mętlik w głowie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli uwielbiasz taki niepokojący klimat w książkach to ta powieść jest dla Ciebie :) Polecam :)

      Usuń
  4. Bardzo lubie horrory, które rozgrywają się w Tokyo, ale ksiazki, wktorych głownymi bohaterami są rdzenni jej mieszkancy nie sa dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyspa Tokio raczej nie jest horrorem :) Hmmm...prędzej to jest powieść psychologiczna z niepokojącym klimatem :) No cóż...bohaterami są sami azjaci, więc chyba by Ci się książka nie spodobała :)

      Usuń
  5. Książka nie dla mnie, ale recenzja bardzo ciekawa i pozytywna. Super :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Hej :D (mam nadzieję, że tym jednym słowem już Ci poprawiłem humor... nie wiem czemu, ale jestem teraz jakiś taki... wesoły(?) i emanuję tą wesołością do wszystkich wkoło :P)!

    Wszystko prosto i jasno wyjaśnione... książeczka wydaje się nie być nudna, tylko że jest jeden drobny kruczek... Autorem jest (niepotrzebne skreślić) ciajna; dżapanka; koreanka... a jak wiadomo osoby pochodzące z tamtych stron mają swój styl pisania, który jest dla mnie nieco specyficzny... I pytanie brzmi, czy wyczuwalny jest w tej książce taki chiński charakter, czy po prostu czyta się szybko i bez przysypiania na niektórych momentach ;D?

    Miłego wieczoru!
    Melon ;)

    PS: Głodnemu chleb na myśli. Ja w ogóle nie pomyślałem o TYCH rzeczach, czytając opis... no dobra, co ja chcę ukryć ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :D Zawsze mi poprawiasz humor jak czytam Twoje komentarze :D Autorką jest dżapanka i jej książki są bardzo specyficzne :) Rozje...bałeś mnie :D Pytasz czy pisarka jest Japonką, Koreanką, czy też ciajna (w sensie czarnoskóra?) :D, a po chwili zastanawiasz się czy powieść posiada CHIŃSKI charakter :D! Ładny rozstrzał...no więc..nie nudziłam się podczas czytania a charakter bym określiła jako bardzo japoński (minimalistyczny i surowy). No jasne, że nie myślałeś o TYCH rzeczach...;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Mówiąc "ciajna", mam na myśli Chińczyków ;). Może jestem głupi, ale chyba właśnie Chińczycy czytają po swojemu "china", jako ciajna ;D... (hahaha myślałaś, że ciajna to czarna ;P? haha)

      Usuń
    3. Zastanawiałam się o co Ci biega z tym "ciajna" skoro autorka jest azjatką :D A Chińczycy chyba mówią bardziej "czajna" (tak mi się wydaje ;)). No i jeszcze ciągniesz ze mnie druta, bo się pomyliłam! :D Zły Melon! ;D

      Usuń
    4. Przepraszam, że ciągnąłem z Ciebie druta... cokolwiek to znaczy :)! Czajna mówią Chińczycy, a ciajna mówią Polacy, w tym ja... Dobry Melon :P!

      Usuń
  7. Jak na razie czytałam tylko "Ostateczne wyjście" tej autorki. Książka wydała mi się bardzo ciekawa, napisana stylem, który słusznie określasz jako "surowy".
    Poszukam tej "Wyspy Tokio", skoro to powieść psychologiczna z niepokojącym klimatem :)

    OdpowiedzUsuń