sobota, 30 marca 2013

Historia Lisey- Stephen King+ życzenia :)



Kochani!
Święta! :) Szczerze mówiąc, nie przepadam za okresem przedświątecznym, bo zazwyczaj zaczyna się od maratonu po sklepach w poszukiwaniu ostatniej ocalałej, białej kiełbasy, później muszę odstawiać "Kuchenne rewolucje z Roksaną. D" i "Perfekcyjną Panią domu" w jednym....by na końcu paść na pysk z powodu skrajnego wyczerpania :D. Też tak macie? W tym roku stwierdziłam, że przeżyję ten okres bez zbędnej spiny, więc zamiast latać ze ścierą po chałupie, wolę przyjść do Was z kolejną recenzją :). Po raz kolejny wzięłam na celownik twórczość Stephena Kinga. Jakie wrażenie wywarła na mnie "Historia Lisey"?

                                  Dokąd idziesz, gdy zostajesz sam?
                                   Dokąd idziesz, kiedy jest Ci źle?
                                   Dokąd idziesz, gdy zostajesz sam?
                                  Pójdę tam gdy zbłękicą gwiazdy się.
                                                                    Ryan Adams

Krwawa i baśniowa Love Story.
Minęły dwa lata od śmierci Scotta, męża Lisey Debusher Landon. Spędzili razem 25 lat we wspaniałym związku, który spajało głębokie, chwilami wręcz przerażająco intymne uczucie. Scott był sławnym, nagradzanym pisarzem, autorem bestsellerów, ale i bardzo skomplikowanym człowiekiem. Zanim się pobrali, Lisey dowiedziała się od ukochanego o krwawych źródłach jego twórczości. Później zrozumiała, że było takie miejsce, do którego Scott zawsze wracał- miejsce przerażające i zarazem kojące, które mogło pochłonąć go żywcem, lub obdarować pomysłami i myślami, po to by miał siłę dalej żyć. Teraz nadszedł czas, by Lisey stawiła czoło demonom Scotta, czas by udała się do Boo'ya Moon....

Opis z okładki jest całkiem w pytkę, prawda? :). Dzięki niemu poznajemy ogólny zarys fabularny i wiemy, że czeka nas opowieść przepełniona magią, miłością i mrokiem. Podobno ta książka jest najbardziej osobistym i szczerym tworem mistrza, więc nie mogłam się oprzeć i pochłonęłam lekturę w dwa dni :). Boję się, że za chwilę dostanę słownej biegunki, jeśli tylko zacznę się rozczulać nad genialnymi postaciami, fantastyczną fabułą, czy też klimatem panującym w tej powieści. Dlatego, postanowiłam skrócić me wywody do niezbędnego minimum :D.
Na początku bałam się, że S.King i historia miłosna to niezbyt dobre połączenie :). W horrorach nie szukam romansu, bo bardziej stawiam na rozwałkę i niepokojący klimat, ale o dziwo mistrzowi udało się mnie bardzo pozytywnie zaskoczyć i czułam, że ta opowieść jest odpowiednio wyważona, bez smętów, za to z ostrym pazurem :). Przy okazji to była niesamowicie wzruszająca i cholernie ciekawa pozycja!
Główną bohaterką jest Lisey Landon, kobieta, która z jednej strony nadal bardzo przeżywa stratę męża i trawi ją ból związany z jego nagłą śmiercią, a z drugiej jest odważna, zdeterminowana i silna wewnętrznie. Choć tę książkę czytałam już jakiś czas temu, to pamiętam, że zachwycił mnie charakter Lisey i rosnącym napięciem czekałam na dalszy rozwój zdarzeń, oraz na odnalezienie przez nią brakujących części układanki. Zresztą, nie tylko ta postać była perfekcyjnie dopracowana. Scott, Amanda (!) i cała reszta nie stanowili tylko tła w tej historii. Oni żyli (no, oprócz Scotta :)), czuli, pragnęli i byli tak prawdziwi w tym co robią, że....daję ogromnego plusa za tak rozbudowanych bohaterów :D.
W "Historii Lisey" do plusów muszę dodać również samą fabułę. Łzy radości spływały po mych policzkach podczas śledzenia poczynań Lis :D. No może przesadzam, ale akcja mnie wciągnęła i w sumie chyba nawet się nie nudziłam i nie zauważyłam specjalnych dłużyzn. Niestety, mistrz czasami potrafi lać wodę i zanim historia się rozkręci na dobre, my dochodzimy do setnej strony z nadzieją, że coś się wreszcie stanie ;). W tym przypadku tak nie było. A może było i już o tym zapomniałam? :D
Oj tam, oj tam...Powieść była interesująca, barwna i chwilami przerażająca. :D. No właśnie...a co z klimatem? Hmm...ta książka nie należy do grona typowych straszaków, co wcale nie oznacza, że nie czuć w niej nutki grozy. Momentów, które przyspieszyły bicie mego serca było stosunkowo niewiele,  jednak jak już się pojawiały to nie mogłam się do nich przyczepić. Przaśnie i z przytupem! :D
Osoby, które nie lubią się bać, ale chciałyby przeczytać coś z twórczości mistrza, mogą spokojnie sięgnąć po to dzieło, bo nie padną na zawał podczas lektury :D. Maaatko....pewnie tyle ważnych rzeczy ominęłam w tej recce, że szok....ale muszę kończyć, bo sałatka sama się nie zrobi :D.
Moja ocena: 9/10
                                       Życzę wam wesołych i spokojnych Świąt!
                                                   Pozdrawiam Was serdecznie!
                                                       Trzymajcie się cieplutko!

wtorek, 26 marca 2013

High Five! - Moi ulubieni główni bohaterowie książek

High Five! - Moi ulubieni główni bohaterowie książek



HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.
 
 
 
Moi Drodzy parafianie....Przed Wami kolejny ranking! :)
Musiałam wybrać ulubionych głównych bohaterów książek...Toż to trudna decyzja, a przy okazji wiem, że jeszcze pewnie nie raz zmienię zdanie co do moich ulubieńców ;). Przecież tyle książek czeka, aż się nimi w końcu zainteresuję...
No cóż, na ten moment moja lista wygląda następująco:
 
1. Cykl o Mercedes Thompson
 
UWIELBIAM ją! Mercedes skradła me serce już w pierwszym tomie, a następne części jeszcze bardziej scementowały nasz "związek" :). Wreszcie trafiłam na zdecydowaną, odważną i zabawną główną bohaterkę, która co prawda bardzo często pakowała się w kłopoty, ale potrafiła sama skopać tyłki wrogom, ewentualnie używała osikowego kołka gdy zaszła taka potrzeba :). Nic mnie nie wkurza bardziej, niż rozmemłane i głupiutkie kobity w powieściach. Całe szczęście Mercy jest inna :). Przy okazji była mechanikiem samochodowym, co szczerze mnie zdziwiło i zainteresowało :).
 
2. Misery- Annie Wilkes
Czy te oczy mogą kłamać?
Zdjęcie pochodzi z ekranizacji powieści. Mistrz (S.King) stworzył jedną z lepszych książkowych psychopatek, o jakich miałam przyjemność przeczytać (coś mi nie gra w tym zdaniu, ale ciiii ;)). Autentycznie bałam się na jaki kolejny, szalony pomysł wpadnie Annie, by zmusić swojego idola do zmiany historii w ostatniej części cyklu o przygodach jej ulubionej postaci książkowej :). Też mam czasami żal do pisarzy, że np. ukatrupili bohatera, którego polubiłam, więc wcale się nie dziwię tej kobiecie, że ją to zbulwersowało! :D

3.Cykl o Sabinie Kane
Kolejna twarda babka :)
W sumie mogłabym wymieniać te same zalety co w przypadku Merci, ale dodam jeszcze, że Sabina jako wyszkolona zabójczyni, kopała dupy z większą wprawą niż Pani zajmująca pierwsze miejsce :). Nie zasłużyła na podium, bo czasami denerwowały mnie jej dziwne teksty, albo być może to była wina tłumacza, w każdym razie nie wszystkie wypowiedzi tej bohaterki mi pasowały. Ogólnie poza tym nic więcej jej nie mogę zarzucić :). Lubię takie konkretne i pyskate kobity, więc musiała się znaleźć w tym zestawieniu :)

4. Cykl tudorowski- Henryk 8

Jaki był Heniek? Każdy wie. :D
Bardzo, ale to bardzo lubię książki historyczne. Okres szesnastowiecznej Anglii interesuje mnie najbardziej :). Henryk, pomimo swojego...niezdecydowania w sprawach sercowych (w końcu taka ilość żon o tym świadczy ;)), był bardzo barwną postacią. Co prawda, czasami miewał gorsze chwile w których np. skazywał na śmierć na swoje aktualne małżonki, lubił też pochędożyć sobie na boku, ale ogólnie pisarka (P.Gregory) przedstawiła również w swych powieściach jego milsze oblicze :). Moim zdaniem warto przeczytać ten cykl i zapoznać się bliżej z Panem Heńkiem :).

5. Egzorcysta- Regan

 Gdyby ją troszkę odpicować, to nie wyglądałaby tak tragicznie :D. W sumie to nie samą Regan tak lubię, a bardziej demona, który ją opętał :). Podczas czytania nie raz byłam zszokowana tym co "Kapitan Howdy" wyczyniał w ciele tej dziewczynki. Być może jestem porąbana skoro taka postać mi się podoba, ale nic na to nie poradzę. ;P Magiczne sztuczki z obrotową głową i obrzygiwanie otoczenia mnie rozbawiły (dziwnee ;)), więc daję dużego plusa Kapitanowi za inwencję twórczą :).

Jak już wcześniej napisałam Ci główni bohaterowie pewnie za jakiś czas zostaną wymienieni na kolejnych ulubieńców, ale w tej chwili właśnie tak prezentuje się mój ranking :). Nie chciałam się rozpływać nad zaletami tych postaci, więc jakoś mało mi tego tekstu wyszło, ale mówi się trudno :D.

Macie swoich ulubieńców? Których głównych bohaterów najbardziej lubicie?
Serdecznie pozdrawiam :)
 
 
 

niedziela, 24 marca 2013

Cichy wielbiciel- Olga Rudnicka



Już myślałam, że nie znajdę chwili czasu na dodanie nowej recki. Następny tydzień zapowiada się jeszcze gorzej! Urzędy, fotograf...fuck :D. Chciałabym częściej pisać te moje wypociny i czytać wasze komentarze, bo sprawia mi to ogromną przyjemność, lecz niestety zawsze coś stoi mi na drodze. Przepraszam za to, że rzadko do was zaglądam, ale nadrobię te zaległości jak tylko skończę załatwiać pewne sprawy :).

Kobitki! Kiedyś sądziłam, że historie takie jak ta opisana w "Cichym wielbicielu", w ogóle się nie zdarzają...Nie mogłam wyobrazić sobie sytuacji, w której jakiś człowiek zaczyna do tego stopnia ingerować w moje prywatne życie, że czuję się niczym zaszczute zwierzę, nie potrafiące odnaleźć drogi ucieczki. No cóż...tak było do pewnego momentu. Kilka lat temu na mojej drodze pojawił się pewien chłopak. Był miły, dowcipny i bardzo wrażliwy. Taaa....Fajny gość, prawda? :)
Teraz wiem, że z jego psychiką było coś nie tak, bo przez osiem miesięcy, pomimo moich nalegań ,żeby delikatnie mówiąc dał sobie ze mną spokój, on nadal mnie dręczył... i BYŁ. Ciągle, gdzie bym nie poszła  tam go spotykałam, dostawałam od niego pierdyliard wiadomości każdego dnia ,głuche telefony to norma, nawet raz ukradł mi legitymację,aby (uwaga,uwaga) pokazać swojej mamie moje zdjęcie O.o.
Facet, mający 20 lat, odstawiał takie cyrki, że głowa mała. To może się wydawać zabawne, ale uwierzcie mi, byłam przerażona! Myślałam, że jeszcze chwila i mi z kibla wyskoczy z okrzykiem: niespodzianka! :D.
Książka, którą wam dzisiaj przedstawiam, jest szczegółowym opisem przeżyć młodej kobiety, która trafiła na niebezpiecznego i upierdliwego stalkera. Kim jest ta tajemnicza osoba?

STALKER- dręczyciel, psychofan, specjalizujący się w namierzaniu swojej ofiary i utrudnianiu jej życia, ponadto jest to człowiek o lepszych zdolnościach śledczych, niż sam detektyw Rutkowski :D.

                                               Wiodła spokojne życie, gdy nagle
                                        jej każdy dzień zaczął przypominać koszmar.

Julia jest zwyczajną dziewczyną. Skończyła studia, pracuje, ma narzeczonego. Gdy dostaje bukiet kwiatów od tajemniczego wielbiciela, jest podekscytowana i zaintrygowana. Wiersze, kolejne kwiaty, wiadomości i prezenty najpierw ją niepokoją, a potem stopniowo zaczynają przerażać. Nikt nie rozumie jej obaw. Przecież wszystko to jest takie romantyczne...
Jak uwolnić się od stalkera, gdy nie wiesz, kim on jest? Ale on wie wszystko o Tobie.

Co byście zrobiły, gdyby wasze poukładane dotąd życie zamieniło się w koszmar za sprawą mężczyzny, o którego istnieniu nawet nie wiedziałyście, którego nie kojarzycie i nie wiecie do czego jest zdolny? W takiej sytuacji znalazła się główna bohaterka. Jedno przypadkowe spotkanie sprawiło, że jej wewnętrzny spokój został zburzony, a ona sama zaczęła popadać w coraz głębszą paranoję.
Tajemniczy wielbiciel na początku był nieszkodliwy. Wysyłał jej kwiaty, drobne prezenty...
Dziewczyna cieszyła się z tych upominków, bo przecież takie romantyczne historie zdarzają się tylko w filmach. Koleżanki były zazdrosne to amanta, narzeczony również (tzn. o nią, nie o faceta :)), no czego chcieć więcej? Po pewnym czasie adorator stał się bardziej natarczywy. Obserwował Julię w pracy, wyobrażał sobie ich wspólną przyszłość, dotarł do znajomych kobiety i zadręczał ich pytaniami o nią, aż w końcu dorwał jej prywatny numer telefonu. Od tego momentu zaczęła się jazda bez trzymanki. Więcej nie zdradzę :)

Muszę przyznać, że ta powieść, zrobiła na mnie piorunujące wrażenie :). Spokojny i leniwy początek nie zapowiadał tego, co miało się później wydarzyć. Atmosfera osaczenia i bezradności była bardzo namacalna, dzięki czemu miałam możliwość wczucia się w położenie głównej bohaterki. Wielką zaletą książki jest wiarygodność tej historii. Co prawda nie doświadczyłam aż takiej przemocy psychicznej ze strony tamtego chłopaka, ale myślę, że wszystko jest możliwe i taka sytuacja mogłaby się przytrafić każdej z nas. Hmm...kobiety też bywają szalone, więc Panowie: Uważajcie :D. Pisarka skupiła się głównie na relacji Julia-stalker i niestety ucierpiała na tym reszta śmietanki towarzyskiej. Mam na myśli narzeczonego Julii. Powinien odegrać większą rolę w tej opowieści, a było go moim zdaniem za mało. (jak już się pojawiał, to zazwyczaj mnie wkurzał :)). Do minusów mogę zaliczyć finał i rozwiązanie zagadki tożsamości cichego wielbiciela. To był on?!

http://www.youtube.com/watch?v=HZcLfhq4l98 moja reakcja na odkrycie :D

"Cichy wielbiciel" jest lekturą wciągającą i dającą do myślenia. Styl pisarski Pani Rudnickiej jest ciekawy, barwny i chętnie przeczytam inne jej dzieła. Gęsty i niepokojący klimat sprawił, że nie mogłam się oderwać od czytania i poświęciłam resztki wolnego czasu na odkrycie głównej tajemnicy tej powieści :). Kilka rzeczy nie do końca mi się podobało, ale jako całokształt daje radę :).
Jeśli lubicie książki o nietypowej tematyce i cenicie polskich pisarzy, to ta historia powinna się wam spodobać :). Pamiętajcie, stalker czai się wszędzie, nawet w spożywczaku możecie na takiego typa trafić ;)

Moja ocena: 8/10

Czytaliście? Miałam dopisać jeszcze milion rzeczy do tej recki, ale jak zwykle zapomniałam co chciałam dodać :D
A teraz wracam do obowiązków. Bleee...
Pozdrawiam i trzymajcie się cieplutko :)











środa, 20 marca 2013

Stosikowo i kosmetycznie :)

Witam :)
Stosik, który tu widzicie jest moim nabytkiem z początku marca :). Nie miałam wcześniej ochoty na zrobienie tych  artystycznych zdjęć, przedstawiających moje szaleństwo zakupowe, bo...fotografem to ja nigdy nie zostanę :D. Fotki wychodzą za ciemne, rozmyte, jakbym chwilę wcześniej wypiła pół litra bez popity, ogólnie wieś tańczy i śpiewa :). Dzisiaj pogrzebałam  w ustawieniach aparatu i ku mojemu zaskoczeniu...nic się nie zmieniło :D. No dobrze...Dosyć tych gorzkich żalów :)



Lewa strona:
Zanim zasnę- S.J.Watson (mój pierwszy audiobook! Z tego co wiem, ta książka jest psychologicznym thrillerem, więc zapowiada się ciekawie. Trwa 11 godzin...O matko :))
Wieża Sokoła- Katarzyna Rogińska (kolejny thriller, już przeczytałam, recka wkrótce :))
Rozkosze nocy- Sherrilyn Kenyon (wampiry :P, seria mnie zainteresowała ze względu na niezłe opinie i erotyczne sceny...bo są? prawda?! Ogólnie, myślę, że to będzie fajna, lekka lektura :))
Pocałunek nocy-  j.w
Taniec z diabłem- j.w
Objęcia nocy- j.w

Prawa strona:
Stephen King na wielkim ekranie- Stephen King (musiałam! W zbiorze znajdują się takie dzieła jak: Dzieci kukurydzy, Serca Atlantydów, 1408, Maglownica i Skazani na Shawshank...cudo! :))
Trauma- Graham Masterton ( uwielbiam jego książki, zazwyczaj zabieram je ze sobą na wakacje, ta powieść jest pierwsza w kolejności do czytania )
Cichy wielbiciel- Olga Rudnicka ( historia kobiety prześladowanej przez stalkera? biorę to na klatę! :))
Mroczne szaleństwo- Karen Marie Moning (podobno jedna z zajebistszych serii Urban Fantasy, chociaż chodzą też słuchy, że to Paranormal Romance, obadam...obadam :))
Krwawe szaleństwo- j.w
Szaleństwo elfów- j.w

Z lotu ptaka dziobaka:


OH GOD, WHY?! ...jak krzywo. :D
Trudno :)

W tym miesiącu pozwoliłam sobie również na kilka kosmetyków :). Mam obecnie fazę na kremy BB i maseczki koreańskie, więc nie mogło ich zabraknąć w zestawie. Przyjaciółka poleciła mi Micelarny żel do mycia i demakijażu z Biedronki i się skusiłam. Oto zdjęcie:


Fajnie, fajnie...nic nie widać.
Od lewej:
Odżywka do codziennego stosowania- Schwarzkopf  (moje kudły potrzebują regeneracji, są suche, więc mam nadzieję, że odżywka da sobie z nimi radę )
Super + Beblesh Balm BB Triple Function- Skin79 (zakochałam się w tym kremie <3, pięknie wyrównuje koloryt skóry, moja twarz wygląda promiennie i świeżo...nie mam wielkich problemów z cerą, więc dla mnie jest to idealny produkt. W sumie, mogę powiedzieć, że krycie jest dosyć średnie, dlatego osoby, które mają sporo do ukrycia, mogą nie być zadowolone. )
Air flow - Bell (lakier do paznokci w odcieniu...chyba bordowym, jednak nie jestem do końca o tym przekonana :D)
Lakier z ekstraktem z bambusa Nude Beige 2- Mollon ( na stronie, z której zamawiałam pędzle do twarzy, zobaczyłam ten lakier. Nie kosztował dużo, firmy nie znam, ale kolor mi się podoba :D)
Micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu- BeBeauty (polecanka. w Biedrze chyba koło 5 zł zapłaciłam. Jestem ciekawa efektu. )
Maseczki do twarzy- 2 z Lioele i jedna ze Skin79 (postawiłam na nawilżenie i  chciałam spróbować czegoś nowego, więc wybrałam koreańskie produkty. To był strzał w dziesiątkę! Już planuję kolejne zakupy :D)

Nie mam zamiaru zmieniać tematyki bloga, jednak chciałabym poznać waszą opinię na temat kremów BB. Używacie? Macie swój ulubiony? Możecie mi polecić jakieś intensywnie nawilżające maseczki do twarzy? :)
Czytaliście książki z tego stosiku?

Pozdrawiam was serdecznie :)

niedziela, 17 marca 2013

15 Blizn- antologia opowiadań grozy




Witajcie, bąbelki moje kochane! :D
Dzisiaj przybywam do was (siedzę na koniu...tyłem), ze "świeżutką" recenzją kolejnej antologii grozy. Właśnie dzięki takim książkom, mam okazję zapoznać się ze stylem pisarskim autorów, których do tej pory nie znałam, a np. słyszałam o nich wiele dobrego. Zazwyczaj takie zbiory opowiadań nie powalają swą jakością. Czy tym razem również tak było?

                                 Jest zawsze przy mnie, kiedy go potrzebuję,
                                 Kibel mym przyjacielem, ja w to wierzę, to czuję.
                                 Nigdy nie kręci nosem na to, co w nim spłukuję,
                                       Siedzi sobie spokojnie, a woda wiruje....
                                                               Jack Ketchum "Opowieści z Owczej Łąki"

Mistrzowie krajowej i zagranicznej sceny horroru w najlepszej formie! Piętnaście opowiadań, które pochłaniają bez reszty. Są jak żywy organizm, infekujący strachem i trwogą. Ten jedyny w swoim rodzaju zbiór zawiera nigdy wcześniej niepublikowane w Polsce teksty największych sław literackiej grozy, w których znalazły się te filmowane i nagradzane prestiżowymi nagrodami. Zróżnicowane tematycznie, długo wyczekiwane, szargające nerwy- po lekturze tych tekstów wyobraźnia długo będzie się zabliźniać...

Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłam uwagę była okładka (wow...to chyba jest logiczne Roksano :D). Patrząca z niej kobieta, z bardzo ładnym okiem, wywołała u mnie uczucie lekkiego niepokoju i fascynacji. Tytuł tej książki sugerował, że historie w niej zawarte, pozostawią na mym ciele (i duszy) liczne, gorejące rany, które po pewnym czasie zasklepią się, tworząc brzydkie i nieestetyczne blizny...Wspaniale! :)
Nazwiska pisarzy, sprawiły, że uśmiechnęłam się błogo niczym psychopata, bo przecież takie osobistości jak: Edward Lee(zwany Edgarem), Graham Masterton, Jack Ketchum, czy też Joe Hill (syn mego mistrza), to dla mnie wystarczająca zachęta do bliższego zapoznania się z tą lekturą.
W rytmie latino, skocznie i z przytupem (zakończonym epickim szpagatem), pragnę wam w tym oto momencie przybliżyć tytuły moich faworytów i wydać werdykt co do jakości tych opowiadań :).

Opowieść otwierająca ten zbiór, została stworzona przez Dawida Kaina, z którym nie miałam wcześniej do czynienia. Jego historyjka była ciekawa i zgrabnie zakończona i w sumie pozytywnie mnie zaskoczyła. I to tyle. Jack Ketchum jak zwykle dał popis swych umiejętności pisarskich, a przy okazji porządnie mnie rozbawił, więc jego "Opowieść z Owczej Łąki" podbiła me serce, wspinając się na trzecie miejsce moich ulubieńców :). Ramsey Cambell (kolejna nieznana mi postać), dowalił do pieca i udało mu się w subletny sposób mnie przerazić i wciągnąć w losy bohaterów, dzięki czemu "Tuż za Tobą" ląduje na chwalebnym, drugim miejscu :). "Korzeń zła" G.Mastertona mnie osobiście zawiódł. Czasami odnoszę wrażenie, że ten pisarz w kółko wałkuje te same tematy. Pradawne legendy, demony, rytuały...to wszystko już było Panie Grahamie :(. I tak go lubię :P. Na szczyt mej listy wskoczył...(Tak!)  Edward Lee i jego "Matka" :D. Po raz kolejny ukazał czytelnikom ogrom swej wyobraźni i umiłowania do wszelkiego rodzaju obrzydliwości :). No jak go można nie kochać, moi mili? :). Joe Hill poszedł w dobrym kierunku, więc sądzę, że zapowiada się godny następca mistrza...i kto wie? Może kiedyś mu dorówna? Interesuje mnie również Stefan Darda. Chyba sięgnę po inne dzieła tego autora.
Reszta opowiadań nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale wszystkie były poprawne i zawierały elementy grozy w tle.
Reasumując: Ze względu na różnorodność tematyczną, znanych i cenionych pisarzy, chwile strachu, które dzięki nim przeżyłam i niesamowite zwroty akcji, uważam, że zbiór "15 blizn" zasługuje na zainteresowanie i waszą uwagę. Pobałam się, pocieszyłam, nie nudziłam...Jestem zadowolona :)

Moja ocena:8/10

Lubicie czytać zbiory opowiadań? Jakie są wasze ulubione?
Ja teraz idę jeść gołąbki, a was żegnam i życzę miłego dnia :)
Pozdrawiam :)



środa, 13 marca 2013

High Five! - Moje ulubione filmy

High Five! - Moje ulubione filmy

HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...


Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.
Adres na który możecie zgłaszać swój udział: http://recenzjum.blogspot.com/2013/02/high-five-moje-ulubione-filmy.html?spref=fb
 
 
 
Dlaczego tylko pięć filmów?! :(
Wiem, wiem...O to chodzi w tej akcji, ale przez to mam teraz problem z wyborem :)
Nominację czas zacząć! :D
Oscary powędrują do:
 

Bezapelacyjnie pierwsze miejsce na mojej liście! "Milczenie owiec" jest dla mnie filmem kultowym i oglądałam go z milion razy :). Ostatnio nawet w TV leciał. Jeśli chodzi o seryjnych morderców, to nie ma dla mnie lepszego i bardziej wyrafinowanego niż Hannibal Lecter. W rolę psychopaty wcielił się niezastąpiony Anthony Hopkins, który stworzył postać tak barwną i niejednoznaczną, że po prostu brak mi słów by opisać jego talent :). Fabuły nie będę opisywać, bo przecież każdy zainteresowany może wejść na Filmweb i przeczytać o czym jest ten film ;)







Miejsce drugie należy do japońskiego filmu o nazwie "Tokyo Boy".
Piękny, smutny i nostalgiczny obraz traktujący o przyjaźni, miłości i osamotnieniu....Podczas oglądania ryczałam jak bóbr i nie mogłam się uspokoić :D
Byłam zszokowana gdy odkryłam...to co odkryłam :P i powiem szczerze, że szczenę zbierałam z podłogi w pewnym kulminacyjnym momencie :)
Typowo japońskie kino...akcja powolutku sunie do przodu, jest magia i dlatego uwielbiam azjatyckie filmy! Mają coś czego brakuje amerykańskim produkcjom...






Kolejny wyciskacz łez :D
Łooo matko,za każdym razem jak oglądam "Waleczne serce", to przynajmniej jakieś trzy razy podczas seansu wpadam w histerię i krzyczę na całą parę "Freedoooooom" :D
Film jest WSPANIAŁY i niesamowicie emocjonujący.
Aż się łezka w oku kręci :)







Lubię tego aktora. Oglądam każdy film z jego udziałem i uważam, że z roku na rok jest coraz lepszy w tym co robi. "Wyspa tajemnic" jest niepokojącym thrillerem z domieszką dramatu. Leo DiCaprio fenomenalnie odegrał rolę detektywa poszukującego zaginionej pacjentki zakładu psychiatrycznego. Finał tej historii jest nie do zdarcia i wywołał we mnie niesamowite emocje :)
Polecam! Jeśli ktoś nie oglądał to musi to nadrobić :)









Czas na ostatnie miejsce w tym rankingu.
Film nosi tytuł "Miłość Larsa" i jest to słodko-gorzki dramat o losach samotnego mężczyzny, poszukującego miłości w tym pokręconym świecie. Jego partnerką zostaje...gumowa lalka.
Ryan Gosling zazwyczaj dobiera sobie dziwne role, ale za to go właśnie uwielbiam :) Przy okazji jest niezłym ciachem, ale ciiii :D
Film jest godny uwagii, chociażby ze względu na nieprawdopodobną fabułę, bo żeby tak z gumową lalką? :)
Jak dla mnie jest to zdecydowanie ambitne i trudne w odbiorze kino.






To już koniec, moi mili :) Oglądaliście te filmy? Co o nich sądzicie?
Serdecznie pozdrawiam i życzę wam mile spędzonej nocy :)


 
 
 

Tak blisko- Tammara Webber




Dzisiaj będzie krótko, zwięźle i na temat, bo krucho stoję z czasem :).
Książka, którą wam teraz przedstawię należy do popularnego gatunku jakim są młodzieżówki. Zacznę od tego, że ostatnio łaskawym okiem zaczęłam spoglądać na powieści skierowane głównie do nastolatków, ponieważ, jak już wam wiadomo, lektura "Trzy metry nad niebem" wywołała u mnie zachwyt i pomroczność jasną z wrażenia :D. Postanowiłam pójść za ciosem i szybciutko wygrzebałam z półki "Tak blisko"...Wiadomo, banan na twarzy, czytadło w dłoni i jedziem z tym koksem! :)...No i pojechałam...do dupy na raki, łapać szczupaki :P. Książka mnie lekko mówiąc rozczarowała. Dlaczego?

                  Bestsellerowa powieść o poszukiwaniu wewnętrznej siły,
                             poczuciu winy oraz potrzebie miłości.

Obserwował ją, choć jej nie znał. Zupełnie przypadkowo stał się jej wybawcą. Niedługo potem przyszła wzajemna fascynacja. Jednak przeszłość, z którą on próbował sobie poradzić i przyszłość, w której ona pokładała tak wiele wiary, mogły ich rozdzielić. Tylko wspólnie będą mieli dość sił, by zwalczyć ból oraz poczucie winy, zmierzyć się z prawdą i doświadczyć nieoczekiwanej potęgi miłości....

Opis z okładki jest bezpłciowy i uderza w dramatyczne tony, ale o dziwo, to mnie nie zniechęciło, wręcz to olałam i spokojnie przeszłam do lektury właściwej. Teraz czas na kilka ciepłych słów o fabule...
Historia zaczyna się bardzo nieprzyjemnie. Jacqueline (w skrócie Jackie), po swym niedawnym zerwaniu z chłopakiem nie miała ochoty na imprezowanie. Chętnie opuściła grono swych znajomych i już miała wyjechać samochodem z parkingu, gdy nagle...zaatakował ją pijany kolega, któremu zebrało się na amory...Sytuacja była niebezpieczna, facet dobierał się do Jackie coraz odważniej i nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło gdyby nie interwencja tajemniczego chłopaka. Zbir dostał po ryju, a nasza ocalona bohaterka została bezpiecznie odstawiona do mieszkania przez swego obrońcę. Lucas (bo tak miał na imię) stał się ważną częścią jej życia, ale demony z  przeszłości nie dawały o sobie zapomnieć (baaardzo dużo pominęłam, ale nie chcę wam psuć zabawy). Czy uczucie tych dwojga przetrwa ? Czy Jackie jest już całkowicie bezpieczna i jaki straszny sekret ukrywa przed nią Lucas? Tego dowiecie się sami...

"Tak blisko" nie jest totalnie skopaną powieścią. Nie! Przyznam, że lektura tej książki zajęła mi dwa dni, co jest wielkim wyczynem biorąc pod uwagę mój notoryczny brak wolnego czasu :). Historia mnie wciągnęła, nie nudziłam się podczas czytania i to jest ewidentny plus dla pisarki. Więc o co mi chodzi? Skąd to rozczarowanie?
Od dawna nie miałam bliskiego spotkania, trzeciego stopnia z tak przewidywalną fabułą! Dosłownie nic mnie nie zaskoczyło, wszystkiego można się było domyślić już na samym początku. Wiedziałam jak rozwinie się akcja z niedoszłym gwałcicielem, kim jest tajemniczy Landon i co takiego przytrafiło się Lucasowi. Może to ja napisałam tę książkę i o tym nie pamiętam? :D. Im bliżej było do finału, tym bardziej luzowałam majty i zmniejszałam wymagania wobec tego dzieła :). Więc jeśli macie wielką ochotę na zagmatwaną i niejednoznaczną opowieść o miłości, fascynacji i poświęceniu, to darujcie sobie "Tak blisko". Kolejnym minusem są bohaterowie. O Jackie dowiedziałam się tylko tyle, że zranił ją poprzedni chłopak, jest zgrabna, ładna i ma przyjaciółkę z którą wymyślają plan polegający na uwiedzeniu "niegrzecznego" chłopca. To dla mnie za mało. Lucas też był bezbarwny, ale miał dziary i tajemnice, więc mu wybaczam! :). Żartuję...nie ma zmiłuj :P. Czuję, że za chwilę za dużo zdradzę, ale muszę wspomnieć o ich wzajemnej relacji. Padłam na pysk, gdy po raz setny przeczytałam, że udają obojętność, nie patrzą na siebie, nie widzieli swoich twarzy od tygodnia itd. WTF?! :D. A jak już  dochodziło między nimi do spotkania, to autorka raczyła mnie opisami jak on miętosił w palcach jej sutki, jak ssał jej wargi, a podniecenie w niej rosło szybciej niż w kuchni O.o. (nie wiem co to za kuchenne podniecenie i co tam rośnie, ale tak było w książce napisane, wiec pewnie autorce o coś jednak chodziło, chyba o temperaturę :)). I tak w kółko...po kilka stron...Śmiałam się jak nienormalna przy tych scenach :D. Chyba jednak jestem za stara na takie klimaty...Mam dziwne przeczucie, że tylko mi ta powieść nie przypadła do gustu, bo recenzje są bardzo pozytywne, ale mówi się trudno. Czegoś zabrakło, nie zaiskrzyło...
Dlatego, jeśli i tak macie zamiar przeczytać "Tak blisko" (bo pewnie tak jest), to nastawcie się na zwyczajną, schematyczną historię, bez fajerwerków i zwrotów akcji...Pomimo mojego ględzenia i wybrzydzania, jakoś dotrwałam do finału i to o czymś świadczy :).

Pewnie ta recka jest strasznie chaotyczna, ale pisałam ją szybko, bo czas mnie goni  i muszę już lecieć :). Obiecuję poprawę! :)
Oceny nie wystawię, bo zwyczajnie nie wiem  ile powinnam tej lekturze dać...

Czytaliście "Tak blisko"? Na ile wy oceniacie tę książkę?

Pozdrawiam :)

niedziela, 10 marca 2013

Sukkub- Edward Lee




Czytaliście kiedykolwiek książkę, tak obrzydliwą, że aż mieliście problem z jej dokończeniem? Przepełnioną takim okrucieństwem i perwersyjnymi scenami, że zastanawialiście się, czy jej autor jest człowiekiem zrównoważonym psychicznie?. Jeśli nie mieliście dotąd tej przyjemności, to sięgnijcie po "Sukkuba". Jazda bez trzymanki gwarantowana! :D


           Pisarstwo Edwarda Lee jest jak piła mechaniczna na pełnych obrotach.
                      Jeśli podejdziesz zbyt blisko, urżnie Ci nogi.
                                                                                    Jack Ketchum

Witajcie w Lockwood, spokojnej i cichej mieścinie...gdzie sukkuby wychodzą na żer, kiedy zapada zmrok. Wyuzdany sex, bezkompromisowa przemoc i niepokojąca, stara przepowiednia, która wypełni się w tym nadprzyrodzonym horrorze.
Seksowna prawniczka Ann Slavik wraca do rodzinnego miasteczka w poszukiwaniu swoich korzeni...ale znajduje tam coś zgoła innego: śmierć, rozpustę, kanibalizm, diaboliczne tajemnice, strach, strach i jeszcze więcej strachu! A dwóch zwariowanych, podążających za nią psychopatów to małe piwo w porównaniu z tym co czeka na nią w Lockwood....

Kim właściwie jest ten cały Sukkub? Czy to pies? Czy to samolot? Nieee...To kobieta, która poprzez akt płciowy (dalej nazywany-bzykanko), wysysa siłę witalną ze swej ofiary...Ta demoniczna postać, żeruje niczym wampir na osobach, które nie są świadome faktu, że w tym momencie są pod wpływem jej uroku. Z takim potworem (a raczej wieloma) przyjdzie się zmierzyć bohaterom tej historii.

Główną postacią wokół której kręci się oś fabularna jest Ann Slavik. Prowadzi ona całkiem zwyczajne życie. Jest matką i ma ciekawą pracę i kochającego mężczyznę u swego boku. Dręczą ją jednak koszmary, w których...nie będę się wdawać w szczegóły...powiem tylko, że sny są natury erotycznej :). Kobieta jest tym faktem bardzo zaniepokojona, a na domiar złego dostaje wiadomość o tragicznym stanie zdrowia swego ojca. Postanawia wraz z rodziną udać się do miasteczka, w którym spędziła dzieciństwo...Nie wie jednak, ze w ślad za nią wyrusza dwóch uciekinierów z zakładu psychiatrycznego. Czego od niej chcą? Jaką straszną tajemnicę skrywają mieszkanki Lockwood?

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że ta książka jest przeznaczona dla dorosłych czytelników i tylko oni powinni się z nią zapoznać. Takiej dawki makabry, perwersyjnego seksu i brutalności dawno me oczy nie widziały (czytały) :). Chociaż, szczerze mówiąc, odrobinę zawiodła mnie ta lektura. Pomimo szoku i obrzydzenia spowodowanego licznymi scenami gwałtu, czegoś mi brakowało. No właśnie..."Sukkub" to zlepek chorych i odrażających wydarzeń, popieprzonych postaci i hurtowej ilości wynaturzonego bzykanka, ale niestety przesyt tego wszystkiego spowodował małe dziury w fabule. Wiem, wiem...Dostałam kawał dobrze napisanej powieści z gatunku literatury grozy i jeszcze śmiem narzekać :).
Ogromnym plusem tej pozycji jest niezwykle plastyczny język, którym Edward Lee (:D) włada niczym mistrz szermierki. Byłam wstrząśnięta niczym gówno uderzające o wentylator gdy doszłam do finału opowieści :D. Książka wywołała we mnie tyle emocji, że co jakiś czas odkładałam ją na półkę żeby przez chwilę ochłonąć. To nie są żarty. Edward jest jednym z nielicznych autorów, których proza wywiera na mnie tak ogromny wpływ. Bohaterów tej lektury polubiłam (sic :)), bo pomimo odjechanych charakterów, byli wyraziści i zabawni. Szczególny ukłon w stronę Panów z psychiatryka :). Ani przez moment się nie nudziłam, ponieważ historia gnała w szaleńczym tempie do przodu. Co by tu jeszcze dodać? Jeśli macie mocne nerwy i stalowe żołądki, to ta książka ma szansę się wam spodobać :).

Moja ocena: 7/10

Aktualnie kończę czytać "Tak blisko", więc to będzie następny tytuł jaki zrecenzuję...Później biorę się za Jakuba Wędrowycza :).

Czytaliście Sukkuba? Jak wrażenia?
Boże, kiedy ten brak czasu dobiegnie końca? :). Teraz wyruszam pokomentować wasze recki :D.
Pozdrawiam :)

czwartek, 7 marca 2013

Trzy metry nad niebem- Federico Moccia



Uff....Skończyłam :). Z powodu braku czasu lektura "Trzy metry nad niebem" zajęła mi aż tydzień. Szczerze mówiąc, na samym początku nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona wobec tej książki. Nie przepadam za romansami (szczególnie łzawymi) i zwyczajnie nie mam ochoty czytać o kolejnych "skomplikowanych" związkach...A teraz jestem w szoku! Chyba zmienię swoje poglądy, bo to co zaserwował mi autor tej powieści, wywarło na mnie ogromnie pozytywne wrażenie! :). Dlaczego tak się stało?

                 Widzisz Babi, nie miałaś racji. Zmieniłem się.
        A poza tym, wiadomo, na Boże Narodzenie wszyscy są dla siebie dobrzy.

Babi, dziewczyna z dobrego domu, świetna uczennica i przykładna córka, poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z ćwiczeń na siłowni, wyścigów na motorze i bezsensownych bijatyk. Mimo krańcowo różnych charakterów, a także sprzeciwu apodyktycznej matki Babi, zakochują się w sobie bez pamięci. Pod wpływem tej miłości zmieniają się oboje. Babi otwiera się na świat, dojrzewa, a Step łagodnieje. Babi jest jedyną osobą, której Step powierza swój mroczny sekret...

No, wreszcie trafiłam na opis, który nie wywołuje u mnie odruchu wymiotnego i drgawek przedśmiertnych :). Wreszcie jakiś główny bohater romansu nie jest tylko "sarkastyczny" i piękny jak adonis, ale posiada również stalowe jaja i zadziorny charakter! Na moją dokładniejszą opinie o postaciach przyjdzie jeszcze czas, a teraz odrobinę wam przybliżę fabułę tej niezwykłej historii :)

Jak już wiemy, Babi, to porządna i grzeczna dziewczyna. Mieszka w ładnym domku z rodzicami, nieźle się uczy i ma bardzo poukładane życie osobiste. Pewnego dnia zostaje zauważona przez Stepa, który nie przebierając w środkach pragnie jej okazać swoje zainteresowanie. Chłopak nazywany jest "dziesiątka z plusem" i raczej nie przywykł do odrzucenia ze strony płci pięknej ;). Jednak Babi nie lubi takich facetów jak on i daje mu kosza na samym starcie. W dniu urodzin jej koleżanki, spotyka go ponownie, bowiem Step i jego przyjaciele za pomocą małego przekrętu dostają się na imprezę i w ramach zajęć rekreacyjnych demolują chatę solenizantki. Pecha ma główna bohaterka, która musi wrócić do domu mokra jak szczur (bardzo ciekawa scena) i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności transport zapewnia jej nie kto inny a sam okropny chuligan, cham, bestia i kretyn w jednym :D (nie chcę wam psuć zabawy spoilerami, więc sporo pomijam). Od tamtego momentu szara i nudna egzystencja nastolatki zaczyna nabierać kolorów...kolorów nieba... Czy przyzwoita dziewczyna i szalony chłopak, mają szansę na wspólne szczęście? Ile są w stanie poświęcić w imię miłości? Tego wam nie zdradzę ;P.

Przez pierwsze kilkanaście stron strasznie irytowała mnie narracja. Nie przepadam za taką konstrukcją zdań w stylu: Babi je bułkę. Step na nią patrzy. Babi dławi się jedzeniem i pada na podłogę. Step przeprowadza reanimację i przy okazji, w sprytny sposób pozbawia ją bielizny...itd. (tego nie było w książce! taki tam przykład dałam ;)). Po pewnym czasie się przestawiłam i już było wporządku. Bohaterowi wzbudzili moją sympatię (nie wszyscy) i kibicowałam im do samego końca. Nie obyło się bez nerwów, bo przyjaciele Stepa doprowadzali mnie do częstych  napadów furii. Byli kwintesencją wieśniactwa i braku kultury (nie ogarniałam jak można robić dosłownie wszędzie taki syf i burdel jak oni, patologia) :D. Dużo lepiej sytuacja wyglądała w przypadku Babi i Stepa. Ona potrafiła pokazać pazurki, jeśli zaistaniała taka konieczność, a on był brutalem i terrorystą o dobrym (ale bez przesady) sercu. Rozwój ich relacji był bardzo naturalny i wiarygodny, dzięki czemu nie zgrzytałam zębami ze złości i nie wydrapywałam sobie oczu z rozpaczy podczas czytania tej książki :). Federico Moccia nie wcisnął nam bezbarwnej i naiwnej opowiastki o trzymających się za ręce i patrzących sobie głęboko w oczęta nastolatkach. "Trzy metry nad niebem" jest powieścią skierowaną zarówno dla młodych czytelników, jak również dla starych pierników jak ja :D. Są sceny erotyczne, wulgaryzmy i przemoc, więc jeśli ktoś tego nie lubi, to niech nie sięga po tą lekturę. Nie zauważyłam dłużyzn, bo historia mnie wciągnęła i zainteresowała. Język jest przystępny i barwny. Gorąco polecam osobom, które już straciły nadzieję, że ten gatunek literacki czymś ich jeszcze zaskoczy :).

Moja ocena: 9/10

Polecam, polecam i jeszcze raz polecam :). Mam już w domu kontynuację "Trzech metrów nad niebem" i jestem szczęśliwa! Jestem w szoku, że tak mi się ta książka spodobała :)

A jakie są wasze wrażenia?
Pozdrawiam

niedziela, 3 marca 2013

Wyspa Tokio- Natsuo Kirino



Z okazji tego, że niedawno zakupiłam kolejną książkę tej autorki, pragnę was zapoznać z powieścią, dzięki której Pani Kirino zyskała moją sympatię i zainteresowanie :). Historia przedstawiona w Wyspie Tokio była tak nieprawdopodobna i dziwna, że aż mi cycki z wrażenia opadły, ale o tym za chwilę...:). No dobrze. Skoro już was uraczyłam tym króciutkim wstępem, to w takim razie nie pozostaje mi nic innego niż płynne przejście do właściwego tematu jakim jest recenzja tego tytułu.

                                         Samotna wyspa na środku oceanu.
                                Trzydziestu jeden młodych mężczyzn i jedna kobieta.
                                         Oto targany namiętnościami świat,
                                                którym rządzi pragnienie władzy.

Riku postanawia zabrać swą żonę Kiyoko w romantyczną podróż jachtem dookoła świata. Niestety wyprawę przerywa tajfun. Zmuszeni ewakuować się, małżonkowie docierają jako rozbitkowie na nieznaną bezludną tropikalną wyspę. Trzy miesiące później dociera tam grupa dwudziestu trzech młodych Japończyków, którzy uciekli z wysepki w okolicy Okinawy, gdzie harowali jako robotnicy sezonowi. Potem pojawia się grupa Chińczyków, których nielegalnie przewożono z Chin do Japonii. Wkrótce też w tajemniczych okolicznościach umiera Riku. Zmuszona żyć wśród trzydziestu jeden mężczyzn, Kiyoko zdana jest tylko na siebie. Kiedy jej frustracja sięga zenitu, młoda kobieta postanawia uciec z wyspy...

No cóż...Opis z okładki mnie trochę zmylił. Przez chwilę myślałam, że oto trzymam w mej dłoni książkę....erotyczną, w której jedna kobieta będzie spełniała "zachcianki" tych wszystkich ogierów. Momentalnie (mając słynne kurwiki w oczach), pobiegłam do kasy, szczerząc się przy tym jak jakiś oszołom i dokonałam zakupu tego dzieła :D Nie jestem niewyżyta, żeby nie było :P. Czy faktycznie ta powieść była tym, za co ją na początku wzięłam? Nie, moi mili, nie była...i bardzo się z tego faktu cieszę.

Zamiast uzupełniać opis fabuły, który jest wyżej, przejdę od razu do momentu śmierci w którym Riku (Takashi) dokonał swego żywota. Po tej tragedii Kiyoko zostaje sama, bez męża, bez wsparcia i bez nadzieji na uwolnienie się z tego egzotycznego więzienia. Ale czy oby na pewno jest z tego powodu załamana? Muszę wspomnieć, że ta kobieta już wcześniej nie była wzorem cnót i jeszcze za życia swojego małżonka chętnie przebywała w gronie innych mężczyzn. Po śmiertelnym wypadku Takashi'ego, na wyspie odbywa się szybkie losowanie, które ma wyłonić kandydata na kolejnego kochanka i partnera Japonki. To jednak nie przynosi oczekiwanych rezultatów, bo...każdy jej następny amant ginie w ten sam sposób co poprzedni. (niebezpieczne są te klify ;)). Czy to sprawa żądnych zemsty duchów? Czy rozbitkom uda się powrócić do swych domów? I do czego jest zdolny człowiek, który znalazł się w sytuacji bez wyjścia? Tego, być może, dowiecie się sami.

Wyspa Tokio jest lekturą niepokojacą i specyficzną. Nie wiem, czy autorka miała zamiar ukazać swych rodaków w jak najgorszym świetle, ale ja właśnie tak to odebrałam. Azjaci w wydaniu Natsuo Kirino są bandą niesympatycznych, brutalnych i skrajnie aspołecznych ludzi. Ciężko mi było zaakceptować większość zachowań bohaterów tej powieści. Nie polubiłam żadnej z postaci, z nikim się nie mogłam utożsamić i wszyscy w równym stopniu działali mi na nerwy :) To dobrze świadczy o pisarce, bo nie jest łatwo stworzyć odpychających, niemoralnych i szalonych antybohaterów w sposób na tyle ciekawy, żeby czytelnik miał ochotę śledzić ich historie do samego końca. Za to należy się duży plus. Emocje, które mną targały podczas czytania były zazwyczaj negatywne. Czułam złość, obrzydzenie i narastającą irytację, a jednak wytrwałam do finału :) Ba! Jeszcze nie raz powrócę do tej książki. Tempo akcji nie było zbyt zawrotne, ale to nie o to chodziło...najważniejszym elementem na którym autorka się skupiła, były relacje międzyludzkie. Nie te miłe, słodkie i przyjacielskie, tylko drapieżne, chore i odrażające.
Styl pisarki Pani Kirino określiłabym jako "surowy". Bez upiększeń i kwiecistych opisów fauny i flory :). Wyspa Tokio nie jest lekturą dla każdego, ze względu na trudność w jej odbiorze i przygnębiajacą fabułę...dlatego nie będę jej polecać. Wybór należy do was.

Moja ocena: 7/10

Czytaliście już książki tej autorki?
Ale się głodna zrobiłam!! Idę coś wszamać :D
Pozdrawiam :)




piątek, 1 marca 2013

stosik 4 ^^

Nowy miesiąc...nowy stosik ^^. Książki doszły do mnie kilka dni temu, ale postanowiłam pochwalić się nimi dopiero dzisiaj :)  Nie wiem kiedy to wszystko przeczytam, bo jeszcze się nie uporałam z poprzednimi stosami, ale od przybytku głowa nie boli :D Wszystki pozycje już obwąchałam, podotykałam i ułożyłam ładnie na półce (na której nie mam miejsca...chyba czas na nowy mebel ;)).
Nadszedł czas na prezentację :) a więc lecimy z tym koksem...



Że się tak wyrażę, po raz kolejny gówno widać na zdjęciu, ale....no nie ma "ale". :D

Lewa strona:
Ostateczne wyjście- Natsuo Kirino (czytałam inną książkę tej autorki i byłam bardzo zadowolona)
Jedna nogą w grobie- Jeaniene Frost (awwww ^^ dlugo polowałam na serię o Nocnej Łowczyni :))
W pół drogi do grobu- j.w
W grobie- j.w
Ritus- Markus Heitz ( to jest dla mnie wielka niewiadoma, ale mam dobre przeczucia :))

Prawa strona:
Ruiny- Scott Smith ( pozytywne recenzję mnie przekonały, zresztą to horror...musiałam kupić ;))
Mordercy- Łukasz Śmigiel (polski akcent też się tu znalazł :))
Weźmisz czarno kure...-Andrzej Pilipiuk (ceniony pisarz. Mam wielką ochotę na ten cykl o Jakubie :))
Zagadka Kuby Rozpruwacza- j.w
Kroniki Jakuba Wędrowycza- j.w
Wampir z sąsiedztwa- Kerrelyn Sparks (poprzednia część nie była zła...chociaż dobra też nie była :D)

Rzućcie okiem na okładki :


I to chyba tyle...
Czytaliście coś z tego stosiku?
Pozdrawiam i życzę wam miłego dnia :)