piątek, 5 kwietnia 2013

Serialowo :)

Moje ulubione seriale telewizyjne


Z powodu lekkiego przemęczenia (zaczynam gorzkie żale :D), postanowiłam Was uraczyć skromną listą seriali, które namiętnie oglądam i którym jestem wierna od początku ich istnienia :). Recka "Podpalaczki" pojawi się u mnie następnym razem, czyli za jakieś 2-3 dni :).
Lubię strzelić sobie mały wieczorny seansik filmowo-serialowy, a to są moje ulubione tytuły:

1. Jak poznałem waszą matkę?


Ted, wspominając dawne lata, opowiada dzieciom o swoich przyjaciołach i o tym jak poznał ich matkę. (źródło- Filmweb).

Bardzo wyczerpujący opis, prawda? :D. Prawdopodobnie, gdyby sam papież postanowił złożyć mi wizytę, a ja bym właśnie w tym czasie oglądała najnowszy odcinek HIMYM to...grzecznie kazałabym mu poczekać te dwadzieścia minut do końca :). Hmmm...chyba jednak padnięcie na zawał z wrażenia, że taka osobistość chce ze mną gadać, jest bardziej możliwe :D..Z drugiej strony przed śmiercią warto by było zrobić sobie z nim jakieś sweet focie dla potomnych!
Teraz przejdę do właściwego tematu :). Uwielbiam humor jaki zaserwowali nam twórcy tego serialu, absolutnie kocham Barney'a, micha mi się cieszy na samą myśl o tym, że wreszcie poznam tajemniczą matkę i gdyby nakręcono jeszcze 10 sezonów to i tak bym nadal piała z zachwytu :).
Dużo osób twierdzi, że historia stała się nudna i przewidywalna, a gagi nie śmieszą tak jak kiedyś, ale ja nie jestem rozczarowana i podoba mi się, że bohaterowie wreszcie dojrzewają.

2. Californication

Hank jest autorem jednej poczytnej książki, cierpiącym na niemoc twórczą. W poszukiwaniu weny wikła się w jednonocne przygody erotyczne. :D

No cóż....To prawda, ale ile w tym miłości i romantyczności! ;)
A tak serio, to główny bohater bzyka wszystko co jeszcze dyszy i na drzewo nie spieprzyło, chleje na umór, lubi też inne używki, tonie w morzu bezmyślnych cipek i przez większość sezonów stara się powrócić do swojej byłej żony, którą nadal kocha :).
Niesamowity humor, dziwne sytuacje, Charlie Runkle i jego łysinka- czego chcieć więcej?
Z powodu częstych scen erotycznych i ogólnego zdemoralizowania odradzam ten tytuł młodszym widzom ;)

3. The Walking Dead

Świat opanowały zombie. Grupka ocalałych szuka bezpiecznego schronienia.

Czy już wspominałam, że uwielbiam zombie? :D
Ten serial nie jest jakoś wybitnie wciągający, ale żywe trupy są, więc nic mi więcej do szczęścia nie trzeba! Bohaterowie walczą dzielnie, wewnętrzne konflikty w grupie dodają smaku tej historii, a czasami jakaś lubiana przez nas postać zostaje boleśnie dziabnięta przez wygłodniałego zombiaczka :)
Duży plus daję twórcom za uśmiercenie pewniej baaardzo wkurzającej Pani ;). Okropnie mnie ta kobita drażniła...

4. Teoria wielkiego podrywu

Dla Leonarda i Sheldona nie ma tajemnic w naukach ścisłych czy grach komputerowych. W relacjach damsko-męskich nie radzą sobie w ogóle.

Sheldon. Główny powód dla którego oglądam ten serial. Zastanawiam się czy tacy ludzie w ogóle istnieją :). Polecam!

5. Dr.House

Grupa lekarzy na czele z charyzmatycznym, acz aspołecznym doktorem House'em diagnozuje nietypowe choroby, niejednokrotnie ratując życie pacjentom.

Epicka postać :D.
Żałuję, że ósma seria była tą ostatnią :(.
Uwielbiam charakter doktorka, jego cięte riposty, pesymistyczne spojrzenie na świat i te piękne błękitne oczy :D. Co prawda, serial był schematyczny do bólu, ale to mi zbytnio nie przeszkadzało w odbiorze.

Baterie mi siadają i muszę chyba się przespać z godzinkę.
A jakie są wasze typy? Oglądacie te seriale? :)
Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 2 kwietnia 2013

Jedyne dziecko- Jack Ketchum



Witam :)
Jak tam humorki po świętach? Dopisują? Ile kilogramów wam przybyło przez te kilka dni? :D
Ja jestem tragicznie przejedzona i coś czuję, że mój rozmiar S odejdzie w zapomnienie...chyba płynnie przeszłam do XXL ;(. Trochę przesadzam, ale ciężko mi na...duszy :). Planowałam napisać reckę z "Podpalaczki" Kinga (zawiodła mnie ta lektura), lecz doszłam do wniosku, że na to przyjdzie jeszcze czas, więc dzisiaj po raz kolejny, moi drodzy, Pan Jack Ketchum zapuka do Waszych drzwi, a raczej emmm monitorów :). Cóż to za niecne i szokujące dzieło pragnę Wam przedstawić?
O tym za chwilę...

                                                  Wróć, dziecino, wróć
                                                  Wróć, dziecino, wróć
                                                       Wróć, dziecino
                                            Chcę pobawić się z Tobą w dom....
                                                                             Arthur Gunter

Historia, z którą przyszło mi się zmierzyć, opowiada o losach Arthura Danse'a. Wydaje mu się, że przyszedł na świat w konkretnym celu- by uświadomić ludziom w jak mrocznym miejscu na co dzień egzystują. Nie uznaje odpowiedzi odmownej, więc jeśli ośmielisz się mu sprzeciwić, boleśnie Cie ukarze, bez względu na to czy jesteś jego żoną, kochanką, czy ośmioletnim synem.
Lydia McCloud miała ogromną nadzieję, że los wreszcie się do niej uśmiechnął i w końcu spotkała na swej drodze wspaniałego człowieka, mężczyznę, który ochroni ją przed wszelkim złem i obdarzy bezinteresowną miłością. Niestety, myliła się bardziej, niż mogła przypuszczać...Nie wiedziała, że Arthur skrywa pod szczelną maską pozorów swe prawdziwe oblicze. Złe, okrutne i wynaturzone oblicze. Wkrótce zdesperowana kobieta będzie musiała stoczyć walkę o życie, w której stawką jest los jej jedynego dziecka. Do czego posunie się Arthur, aby udowodnić, że NIKT nie ma prawa odebrać mu jego własności?

Zamiast beztrosko zerżnąć opis z okładki, postanowiłam sama machnąć kilka słów o fabule :). Wyszło, jak wyszło...Nie pamiętam jak nazywa się człowiek odpowiedzialny za zachęcające teksty na okładkach...Opisywacz? :D. No cóż, wiem, że nie mam szans na taką posadę w przyszłości ;). Buu.. :(
Dobra, koniec słodkich pierdów, czas przejść do konkretów!
Ketchum, po raz kolejny srogo mi skopał tyłek swoim talentem do wywoływania u czytelnika skrajnych emocji. Tematyka "Jedynego dziecka" jest trudna, kontrowersyjna i oburzająca. Żeby za dużo nie zdradzić, wspomnę tylko, że jeśli ktoś czytał "Zabawę w miłość" (ja, jaaa! :)), to już teraz wie jaki będzie motyw przewodni tej powieści. Niby to nie jest wielka tajemnica, ale nie chcę psuć potencjalnym odbiorcom zaskoczenia związanego z tą kwestią.
Opowieść skupia się na ukazaniu relacji panujących pomiędzy Arthurem i najbliższymi mu osobami. Poznamy również genezę pewnych strasznych zachowań bohaterów. Zazwyczaj w książkach mamy do czynienia z typową rodzinną sielanką. Niby mają problemy, ale wiemy, że się z nimi uporają na końcu i będzie jeden wielki Happy End. Do takiego schematu jestem przyzwyczajona, lecz Jack (;)) w swej historii znokautował moje podejście do tematu :). Główny bohater, nie jest przykładnym mężem i ojcem. Nie nazwałabym go też człowiekiem. On jest dla mnie zwykłym potworem w ludzkiej skórze. Prymitywnym, brutalnym, manipulującym otoczeniem, potworem! Bardzo się cieszę, że pisarz tym razem położył nacisk na psychiczne rozbudowanie postaci, bo w jego poprzednich dziełach było pod tym względem średnio. Tutaj zaś znajdziemy mocno zarysowane i wielowymiarowe charaktery. Za to daję plusa.
Kolejnym atutem tej lektury jest klimat. Mocny, specyficzny i niepokojący klimat. Od pierwszej strony (tak!) czułam niesmak, potem szok, następnie gniew, rozpacz i wściekłość. Toż to był rasowy jebacz emocjonalny! Tylu emocji na raz ostatnio doświadczyłam chyba podczas beztroskiej jazdy autobusem z zalanym w trzy dupy i na dodatek agresywnym cyganem, siedzącym (w pozycji zwisającej) za mną :D. Gwarantuję wam, że miałam niezapomniane wrażenia :D.
Książka jest horrorem. Czy przeraża? I tak i nie.
Ciary na ciele miałam, ale nie wiem czy to bardziej z nerwów, czy strachu. Nie znajdziemy tu mściwych duchów, ataku krwiożerczych krabów, ani nawet małego wampirka wyskakującego z ciemnej uliczki wprost w rejony naszych tętnic...W powieści Ketchuma sprawcą wszelkich nieszczęść jest tylko człowiek. A jak wiadomo, człowiek człowiekowi wilkiem :D. I to mnie przerażało. Co by tu jeszcze dodać?
Fabuła wciągała niczym Bonanza, więc nie mogę powiedzieć, że pisarz przynudzał, lub lał wodę przez kilkaset stron. Im bliżej byłam finału, tym szybciej czytałam :). Tak tu słodzę i słodzę...Jakieś minusy? Lektura zdecydowanie za krótka i odrobinę mi brakowało makabry, do której jestem przyzwyczajona w wykonaniu Ketchuma. I tyle.
Jeśli jesteście gotowi na małe emocjonalne czochranko, to serdecznie Wam polecam "Jedyne dziecko" :)

Czytaliście? A właśnie! Ktoś z Was czytał już "Rudy/Prawo do życia" tego autora? Widziała różne opinie i zastanawiam się nad zakupem tej książki.
Pozdrawiam :)

Moja ocena: 8/10

sobota, 30 marca 2013

Historia Lisey- Stephen King+ życzenia :)



Kochani!
Święta! :) Szczerze mówiąc, nie przepadam za okresem przedświątecznym, bo zazwyczaj zaczyna się od maratonu po sklepach w poszukiwaniu ostatniej ocalałej, białej kiełbasy, później muszę odstawiać "Kuchenne rewolucje z Roksaną. D" i "Perfekcyjną Panią domu" w jednym....by na końcu paść na pysk z powodu skrajnego wyczerpania :D. Też tak macie? W tym roku stwierdziłam, że przeżyję ten okres bez zbędnej spiny, więc zamiast latać ze ścierą po chałupie, wolę przyjść do Was z kolejną recenzją :). Po raz kolejny wzięłam na celownik twórczość Stephena Kinga. Jakie wrażenie wywarła na mnie "Historia Lisey"?

                                  Dokąd idziesz, gdy zostajesz sam?
                                   Dokąd idziesz, kiedy jest Ci źle?
                                   Dokąd idziesz, gdy zostajesz sam?
                                  Pójdę tam gdy zbłękicą gwiazdy się.
                                                                    Ryan Adams

Krwawa i baśniowa Love Story.
Minęły dwa lata od śmierci Scotta, męża Lisey Debusher Landon. Spędzili razem 25 lat we wspaniałym związku, który spajało głębokie, chwilami wręcz przerażająco intymne uczucie. Scott był sławnym, nagradzanym pisarzem, autorem bestsellerów, ale i bardzo skomplikowanym człowiekiem. Zanim się pobrali, Lisey dowiedziała się od ukochanego o krwawych źródłach jego twórczości. Później zrozumiała, że było takie miejsce, do którego Scott zawsze wracał- miejsce przerażające i zarazem kojące, które mogło pochłonąć go żywcem, lub obdarować pomysłami i myślami, po to by miał siłę dalej żyć. Teraz nadszedł czas, by Lisey stawiła czoło demonom Scotta, czas by udała się do Boo'ya Moon....

Opis z okładki jest całkiem w pytkę, prawda? :). Dzięki niemu poznajemy ogólny zarys fabularny i wiemy, że czeka nas opowieść przepełniona magią, miłością i mrokiem. Podobno ta książka jest najbardziej osobistym i szczerym tworem mistrza, więc nie mogłam się oprzeć i pochłonęłam lekturę w dwa dni :). Boję się, że za chwilę dostanę słownej biegunki, jeśli tylko zacznę się rozczulać nad genialnymi postaciami, fantastyczną fabułą, czy też klimatem panującym w tej powieści. Dlatego, postanowiłam skrócić me wywody do niezbędnego minimum :D.
Na początku bałam się, że S.King i historia miłosna to niezbyt dobre połączenie :). W horrorach nie szukam romansu, bo bardziej stawiam na rozwałkę i niepokojący klimat, ale o dziwo mistrzowi udało się mnie bardzo pozytywnie zaskoczyć i czułam, że ta opowieść jest odpowiednio wyważona, bez smętów, za to z ostrym pazurem :). Przy okazji to była niesamowicie wzruszająca i cholernie ciekawa pozycja!
Główną bohaterką jest Lisey Landon, kobieta, która z jednej strony nadal bardzo przeżywa stratę męża i trawi ją ból związany z jego nagłą śmiercią, a z drugiej jest odważna, zdeterminowana i silna wewnętrznie. Choć tę książkę czytałam już jakiś czas temu, to pamiętam, że zachwycił mnie charakter Lisey i rosnącym napięciem czekałam na dalszy rozwój zdarzeń, oraz na odnalezienie przez nią brakujących części układanki. Zresztą, nie tylko ta postać była perfekcyjnie dopracowana. Scott, Amanda (!) i cała reszta nie stanowili tylko tła w tej historii. Oni żyli (no, oprócz Scotta :)), czuli, pragnęli i byli tak prawdziwi w tym co robią, że....daję ogromnego plusa za tak rozbudowanych bohaterów :D.
W "Historii Lisey" do plusów muszę dodać również samą fabułę. Łzy radości spływały po mych policzkach podczas śledzenia poczynań Lis :D. No może przesadzam, ale akcja mnie wciągnęła i w sumie chyba nawet się nie nudziłam i nie zauważyłam specjalnych dłużyzn. Niestety, mistrz czasami potrafi lać wodę i zanim historia się rozkręci na dobre, my dochodzimy do setnej strony z nadzieją, że coś się wreszcie stanie ;). W tym przypadku tak nie było. A może było i już o tym zapomniałam? :D
Oj tam, oj tam...Powieść była interesująca, barwna i chwilami przerażająca. :D. No właśnie...a co z klimatem? Hmm...ta książka nie należy do grona typowych straszaków, co wcale nie oznacza, że nie czuć w niej nutki grozy. Momentów, które przyspieszyły bicie mego serca było stosunkowo niewiele,  jednak jak już się pojawiały to nie mogłam się do nich przyczepić. Przaśnie i z przytupem! :D
Osoby, które nie lubią się bać, ale chciałyby przeczytać coś z twórczości mistrza, mogą spokojnie sięgnąć po to dzieło, bo nie padną na zawał podczas lektury :D. Maaatko....pewnie tyle ważnych rzeczy ominęłam w tej recce, że szok....ale muszę kończyć, bo sałatka sama się nie zrobi :D.
Moja ocena: 9/10
                                       Życzę wam wesołych i spokojnych Świąt!
                                                   Pozdrawiam Was serdecznie!
                                                       Trzymajcie się cieplutko!

wtorek, 26 marca 2013

High Five! - Moi ulubieni główni bohaterowie książek

High Five! - Moi ulubieni główni bohaterowie książek



HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.
 
 
 
Moi Drodzy parafianie....Przed Wami kolejny ranking! :)
Musiałam wybrać ulubionych głównych bohaterów książek...Toż to trudna decyzja, a przy okazji wiem, że jeszcze pewnie nie raz zmienię zdanie co do moich ulubieńców ;). Przecież tyle książek czeka, aż się nimi w końcu zainteresuję...
No cóż, na ten moment moja lista wygląda następująco:
 
1. Cykl o Mercedes Thompson
 
UWIELBIAM ją! Mercedes skradła me serce już w pierwszym tomie, a następne części jeszcze bardziej scementowały nasz "związek" :). Wreszcie trafiłam na zdecydowaną, odważną i zabawną główną bohaterkę, która co prawda bardzo często pakowała się w kłopoty, ale potrafiła sama skopać tyłki wrogom, ewentualnie używała osikowego kołka gdy zaszła taka potrzeba :). Nic mnie nie wkurza bardziej, niż rozmemłane i głupiutkie kobity w powieściach. Całe szczęście Mercy jest inna :). Przy okazji była mechanikiem samochodowym, co szczerze mnie zdziwiło i zainteresowało :).
 
2. Misery- Annie Wilkes
Czy te oczy mogą kłamać?
Zdjęcie pochodzi z ekranizacji powieści. Mistrz (S.King) stworzył jedną z lepszych książkowych psychopatek, o jakich miałam przyjemność przeczytać (coś mi nie gra w tym zdaniu, ale ciiii ;)). Autentycznie bałam się na jaki kolejny, szalony pomysł wpadnie Annie, by zmusić swojego idola do zmiany historii w ostatniej części cyklu o przygodach jej ulubionej postaci książkowej :). Też mam czasami żal do pisarzy, że np. ukatrupili bohatera, którego polubiłam, więc wcale się nie dziwię tej kobiecie, że ją to zbulwersowało! :D

3.Cykl o Sabinie Kane
Kolejna twarda babka :)
W sumie mogłabym wymieniać te same zalety co w przypadku Merci, ale dodam jeszcze, że Sabina jako wyszkolona zabójczyni, kopała dupy z większą wprawą niż Pani zajmująca pierwsze miejsce :). Nie zasłużyła na podium, bo czasami denerwowały mnie jej dziwne teksty, albo być może to była wina tłumacza, w każdym razie nie wszystkie wypowiedzi tej bohaterki mi pasowały. Ogólnie poza tym nic więcej jej nie mogę zarzucić :). Lubię takie konkretne i pyskate kobity, więc musiała się znaleźć w tym zestawieniu :)

4. Cykl tudorowski- Henryk 8

Jaki był Heniek? Każdy wie. :D
Bardzo, ale to bardzo lubię książki historyczne. Okres szesnastowiecznej Anglii interesuje mnie najbardziej :). Henryk, pomimo swojego...niezdecydowania w sprawach sercowych (w końcu taka ilość żon o tym świadczy ;)), był bardzo barwną postacią. Co prawda, czasami miewał gorsze chwile w których np. skazywał na śmierć na swoje aktualne małżonki, lubił też pochędożyć sobie na boku, ale ogólnie pisarka (P.Gregory) przedstawiła również w swych powieściach jego milsze oblicze :). Moim zdaniem warto przeczytać ten cykl i zapoznać się bliżej z Panem Heńkiem :).

5. Egzorcysta- Regan

 Gdyby ją troszkę odpicować, to nie wyglądałaby tak tragicznie :D. W sumie to nie samą Regan tak lubię, a bardziej demona, który ją opętał :). Podczas czytania nie raz byłam zszokowana tym co "Kapitan Howdy" wyczyniał w ciele tej dziewczynki. Być może jestem porąbana skoro taka postać mi się podoba, ale nic na to nie poradzę. ;P Magiczne sztuczki z obrotową głową i obrzygiwanie otoczenia mnie rozbawiły (dziwnee ;)), więc daję dużego plusa Kapitanowi za inwencję twórczą :).

Jak już wcześniej napisałam Ci główni bohaterowie pewnie za jakiś czas zostaną wymienieni na kolejnych ulubieńców, ale w tej chwili właśnie tak prezentuje się mój ranking :). Nie chciałam się rozpływać nad zaletami tych postaci, więc jakoś mało mi tego tekstu wyszło, ale mówi się trudno :D.

Macie swoich ulubieńców? Których głównych bohaterów najbardziej lubicie?
Serdecznie pozdrawiam :)
 
 
 

niedziela, 24 marca 2013

Cichy wielbiciel- Olga Rudnicka



Już myślałam, że nie znajdę chwili czasu na dodanie nowej recki. Następny tydzień zapowiada się jeszcze gorzej! Urzędy, fotograf...fuck :D. Chciałabym częściej pisać te moje wypociny i czytać wasze komentarze, bo sprawia mi to ogromną przyjemność, lecz niestety zawsze coś stoi mi na drodze. Przepraszam za to, że rzadko do was zaglądam, ale nadrobię te zaległości jak tylko skończę załatwiać pewne sprawy :).

Kobitki! Kiedyś sądziłam, że historie takie jak ta opisana w "Cichym wielbicielu", w ogóle się nie zdarzają...Nie mogłam wyobrazić sobie sytuacji, w której jakiś człowiek zaczyna do tego stopnia ingerować w moje prywatne życie, że czuję się niczym zaszczute zwierzę, nie potrafiące odnaleźć drogi ucieczki. No cóż...tak było do pewnego momentu. Kilka lat temu na mojej drodze pojawił się pewien chłopak. Był miły, dowcipny i bardzo wrażliwy. Taaa....Fajny gość, prawda? :)
Teraz wiem, że z jego psychiką było coś nie tak, bo przez osiem miesięcy, pomimo moich nalegań ,żeby delikatnie mówiąc dał sobie ze mną spokój, on nadal mnie dręczył... i BYŁ. Ciągle, gdzie bym nie poszła  tam go spotykałam, dostawałam od niego pierdyliard wiadomości każdego dnia ,głuche telefony to norma, nawet raz ukradł mi legitymację,aby (uwaga,uwaga) pokazać swojej mamie moje zdjęcie O.o.
Facet, mający 20 lat, odstawiał takie cyrki, że głowa mała. To może się wydawać zabawne, ale uwierzcie mi, byłam przerażona! Myślałam, że jeszcze chwila i mi z kibla wyskoczy z okrzykiem: niespodzianka! :D.
Książka, którą wam dzisiaj przedstawiam, jest szczegółowym opisem przeżyć młodej kobiety, która trafiła na niebezpiecznego i upierdliwego stalkera. Kim jest ta tajemnicza osoba?

STALKER- dręczyciel, psychofan, specjalizujący się w namierzaniu swojej ofiary i utrudnianiu jej życia, ponadto jest to człowiek o lepszych zdolnościach śledczych, niż sam detektyw Rutkowski :D.

                                               Wiodła spokojne życie, gdy nagle
                                        jej każdy dzień zaczął przypominać koszmar.

Julia jest zwyczajną dziewczyną. Skończyła studia, pracuje, ma narzeczonego. Gdy dostaje bukiet kwiatów od tajemniczego wielbiciela, jest podekscytowana i zaintrygowana. Wiersze, kolejne kwiaty, wiadomości i prezenty najpierw ją niepokoją, a potem stopniowo zaczynają przerażać. Nikt nie rozumie jej obaw. Przecież wszystko to jest takie romantyczne...
Jak uwolnić się od stalkera, gdy nie wiesz, kim on jest? Ale on wie wszystko o Tobie.

Co byście zrobiły, gdyby wasze poukładane dotąd życie zamieniło się w koszmar za sprawą mężczyzny, o którego istnieniu nawet nie wiedziałyście, którego nie kojarzycie i nie wiecie do czego jest zdolny? W takiej sytuacji znalazła się główna bohaterka. Jedno przypadkowe spotkanie sprawiło, że jej wewnętrzny spokój został zburzony, a ona sama zaczęła popadać w coraz głębszą paranoję.
Tajemniczy wielbiciel na początku był nieszkodliwy. Wysyłał jej kwiaty, drobne prezenty...
Dziewczyna cieszyła się z tych upominków, bo przecież takie romantyczne historie zdarzają się tylko w filmach. Koleżanki były zazdrosne to amanta, narzeczony również (tzn. o nią, nie o faceta :)), no czego chcieć więcej? Po pewnym czasie adorator stał się bardziej natarczywy. Obserwował Julię w pracy, wyobrażał sobie ich wspólną przyszłość, dotarł do znajomych kobiety i zadręczał ich pytaniami o nią, aż w końcu dorwał jej prywatny numer telefonu. Od tego momentu zaczęła się jazda bez trzymanki. Więcej nie zdradzę :)

Muszę przyznać, że ta powieść, zrobiła na mnie piorunujące wrażenie :). Spokojny i leniwy początek nie zapowiadał tego, co miało się później wydarzyć. Atmosfera osaczenia i bezradności była bardzo namacalna, dzięki czemu miałam możliwość wczucia się w położenie głównej bohaterki. Wielką zaletą książki jest wiarygodność tej historii. Co prawda nie doświadczyłam aż takiej przemocy psychicznej ze strony tamtego chłopaka, ale myślę, że wszystko jest możliwe i taka sytuacja mogłaby się przytrafić każdej z nas. Hmm...kobiety też bywają szalone, więc Panowie: Uważajcie :D. Pisarka skupiła się głównie na relacji Julia-stalker i niestety ucierpiała na tym reszta śmietanki towarzyskiej. Mam na myśli narzeczonego Julii. Powinien odegrać większą rolę w tej opowieści, a było go moim zdaniem za mało. (jak już się pojawiał, to zazwyczaj mnie wkurzał :)). Do minusów mogę zaliczyć finał i rozwiązanie zagadki tożsamości cichego wielbiciela. To był on?!

http://www.youtube.com/watch?v=HZcLfhq4l98 moja reakcja na odkrycie :D

"Cichy wielbiciel" jest lekturą wciągającą i dającą do myślenia. Styl pisarski Pani Rudnickiej jest ciekawy, barwny i chętnie przeczytam inne jej dzieła. Gęsty i niepokojący klimat sprawił, że nie mogłam się oderwać od czytania i poświęciłam resztki wolnego czasu na odkrycie głównej tajemnicy tej powieści :). Kilka rzeczy nie do końca mi się podobało, ale jako całokształt daje radę :).
Jeśli lubicie książki o nietypowej tematyce i cenicie polskich pisarzy, to ta historia powinna się wam spodobać :). Pamiętajcie, stalker czai się wszędzie, nawet w spożywczaku możecie na takiego typa trafić ;)

Moja ocena: 8/10

Czytaliście? Miałam dopisać jeszcze milion rzeczy do tej recki, ale jak zwykle zapomniałam co chciałam dodać :D
A teraz wracam do obowiązków. Bleee...
Pozdrawiam i trzymajcie się cieplutko :)











środa, 20 marca 2013

Stosikowo i kosmetycznie :)

Witam :)
Stosik, który tu widzicie jest moim nabytkiem z początku marca :). Nie miałam wcześniej ochoty na zrobienie tych  artystycznych zdjęć, przedstawiających moje szaleństwo zakupowe, bo...fotografem to ja nigdy nie zostanę :D. Fotki wychodzą za ciemne, rozmyte, jakbym chwilę wcześniej wypiła pół litra bez popity, ogólnie wieś tańczy i śpiewa :). Dzisiaj pogrzebałam  w ustawieniach aparatu i ku mojemu zaskoczeniu...nic się nie zmieniło :D. No dobrze...Dosyć tych gorzkich żalów :)



Lewa strona:
Zanim zasnę- S.J.Watson (mój pierwszy audiobook! Z tego co wiem, ta książka jest psychologicznym thrillerem, więc zapowiada się ciekawie. Trwa 11 godzin...O matko :))
Wieża Sokoła- Katarzyna Rogińska (kolejny thriller, już przeczytałam, recka wkrótce :))
Rozkosze nocy- Sherrilyn Kenyon (wampiry :P, seria mnie zainteresowała ze względu na niezłe opinie i erotyczne sceny...bo są? prawda?! Ogólnie, myślę, że to będzie fajna, lekka lektura :))
Pocałunek nocy-  j.w
Taniec z diabłem- j.w
Objęcia nocy- j.w

Prawa strona:
Stephen King na wielkim ekranie- Stephen King (musiałam! W zbiorze znajdują się takie dzieła jak: Dzieci kukurydzy, Serca Atlantydów, 1408, Maglownica i Skazani na Shawshank...cudo! :))
Trauma- Graham Masterton ( uwielbiam jego książki, zazwyczaj zabieram je ze sobą na wakacje, ta powieść jest pierwsza w kolejności do czytania )
Cichy wielbiciel- Olga Rudnicka ( historia kobiety prześladowanej przez stalkera? biorę to na klatę! :))
Mroczne szaleństwo- Karen Marie Moning (podobno jedna z zajebistszych serii Urban Fantasy, chociaż chodzą też słuchy, że to Paranormal Romance, obadam...obadam :))
Krwawe szaleństwo- j.w
Szaleństwo elfów- j.w

Z lotu ptaka dziobaka:


OH GOD, WHY?! ...jak krzywo. :D
Trudno :)

W tym miesiącu pozwoliłam sobie również na kilka kosmetyków :). Mam obecnie fazę na kremy BB i maseczki koreańskie, więc nie mogło ich zabraknąć w zestawie. Przyjaciółka poleciła mi Micelarny żel do mycia i demakijażu z Biedronki i się skusiłam. Oto zdjęcie:


Fajnie, fajnie...nic nie widać.
Od lewej:
Odżywka do codziennego stosowania- Schwarzkopf  (moje kudły potrzebują regeneracji, są suche, więc mam nadzieję, że odżywka da sobie z nimi radę )
Super + Beblesh Balm BB Triple Function- Skin79 (zakochałam się w tym kremie <3, pięknie wyrównuje koloryt skóry, moja twarz wygląda promiennie i świeżo...nie mam wielkich problemów z cerą, więc dla mnie jest to idealny produkt. W sumie, mogę powiedzieć, że krycie jest dosyć średnie, dlatego osoby, które mają sporo do ukrycia, mogą nie być zadowolone. )
Air flow - Bell (lakier do paznokci w odcieniu...chyba bordowym, jednak nie jestem do końca o tym przekonana :D)
Lakier z ekstraktem z bambusa Nude Beige 2- Mollon ( na stronie, z której zamawiałam pędzle do twarzy, zobaczyłam ten lakier. Nie kosztował dużo, firmy nie znam, ale kolor mi się podoba :D)
Micelarny żel do mycia twarzy i demakijażu- BeBeauty (polecanka. w Biedrze chyba koło 5 zł zapłaciłam. Jestem ciekawa efektu. )
Maseczki do twarzy- 2 z Lioele i jedna ze Skin79 (postawiłam na nawilżenie i  chciałam spróbować czegoś nowego, więc wybrałam koreańskie produkty. To był strzał w dziesiątkę! Już planuję kolejne zakupy :D)

Nie mam zamiaru zmieniać tematyki bloga, jednak chciałabym poznać waszą opinię na temat kremów BB. Używacie? Macie swój ulubiony? Możecie mi polecić jakieś intensywnie nawilżające maseczki do twarzy? :)
Czytaliście książki z tego stosiku?

Pozdrawiam was serdecznie :)

niedziela, 17 marca 2013

15 Blizn- antologia opowiadań grozy




Witajcie, bąbelki moje kochane! :D
Dzisiaj przybywam do was (siedzę na koniu...tyłem), ze "świeżutką" recenzją kolejnej antologii grozy. Właśnie dzięki takim książkom, mam okazję zapoznać się ze stylem pisarskim autorów, których do tej pory nie znałam, a np. słyszałam o nich wiele dobrego. Zazwyczaj takie zbiory opowiadań nie powalają swą jakością. Czy tym razem również tak było?

                                 Jest zawsze przy mnie, kiedy go potrzebuję,
                                 Kibel mym przyjacielem, ja w to wierzę, to czuję.
                                 Nigdy nie kręci nosem na to, co w nim spłukuję,
                                       Siedzi sobie spokojnie, a woda wiruje....
                                                               Jack Ketchum "Opowieści z Owczej Łąki"

Mistrzowie krajowej i zagranicznej sceny horroru w najlepszej formie! Piętnaście opowiadań, które pochłaniają bez reszty. Są jak żywy organizm, infekujący strachem i trwogą. Ten jedyny w swoim rodzaju zbiór zawiera nigdy wcześniej niepublikowane w Polsce teksty największych sław literackiej grozy, w których znalazły się te filmowane i nagradzane prestiżowymi nagrodami. Zróżnicowane tematycznie, długo wyczekiwane, szargające nerwy- po lekturze tych tekstów wyobraźnia długo będzie się zabliźniać...

Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłam uwagę była okładka (wow...to chyba jest logiczne Roksano :D). Patrząca z niej kobieta, z bardzo ładnym okiem, wywołała u mnie uczucie lekkiego niepokoju i fascynacji. Tytuł tej książki sugerował, że historie w niej zawarte, pozostawią na mym ciele (i duszy) liczne, gorejące rany, które po pewnym czasie zasklepią się, tworząc brzydkie i nieestetyczne blizny...Wspaniale! :)
Nazwiska pisarzy, sprawiły, że uśmiechnęłam się błogo niczym psychopata, bo przecież takie osobistości jak: Edward Lee(zwany Edgarem), Graham Masterton, Jack Ketchum, czy też Joe Hill (syn mego mistrza), to dla mnie wystarczająca zachęta do bliższego zapoznania się z tą lekturą.
W rytmie latino, skocznie i z przytupem (zakończonym epickim szpagatem), pragnę wam w tym oto momencie przybliżyć tytuły moich faworytów i wydać werdykt co do jakości tych opowiadań :).

Opowieść otwierająca ten zbiór, została stworzona przez Dawida Kaina, z którym nie miałam wcześniej do czynienia. Jego historyjka była ciekawa i zgrabnie zakończona i w sumie pozytywnie mnie zaskoczyła. I to tyle. Jack Ketchum jak zwykle dał popis swych umiejętności pisarskich, a przy okazji porządnie mnie rozbawił, więc jego "Opowieść z Owczej Łąki" podbiła me serce, wspinając się na trzecie miejsce moich ulubieńców :). Ramsey Cambell (kolejna nieznana mi postać), dowalił do pieca i udało mu się w subletny sposób mnie przerazić i wciągnąć w losy bohaterów, dzięki czemu "Tuż za Tobą" ląduje na chwalebnym, drugim miejscu :). "Korzeń zła" G.Mastertona mnie osobiście zawiódł. Czasami odnoszę wrażenie, że ten pisarz w kółko wałkuje te same tematy. Pradawne legendy, demony, rytuały...to wszystko już było Panie Grahamie :(. I tak go lubię :P. Na szczyt mej listy wskoczył...(Tak!)  Edward Lee i jego "Matka" :D. Po raz kolejny ukazał czytelnikom ogrom swej wyobraźni i umiłowania do wszelkiego rodzaju obrzydliwości :). No jak go można nie kochać, moi mili? :). Joe Hill poszedł w dobrym kierunku, więc sądzę, że zapowiada się godny następca mistrza...i kto wie? Może kiedyś mu dorówna? Interesuje mnie również Stefan Darda. Chyba sięgnę po inne dzieła tego autora.
Reszta opowiadań nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale wszystkie były poprawne i zawierały elementy grozy w tle.
Reasumując: Ze względu na różnorodność tematyczną, znanych i cenionych pisarzy, chwile strachu, które dzięki nim przeżyłam i niesamowite zwroty akcji, uważam, że zbiór "15 blizn" zasługuje na zainteresowanie i waszą uwagę. Pobałam się, pocieszyłam, nie nudziłam...Jestem zadowolona :)

Moja ocena:8/10

Lubicie czytać zbiory opowiadań? Jakie są wasze ulubione?
Ja teraz idę jeść gołąbki, a was żegnam i życzę miłego dnia :)
Pozdrawiam :)